PUFA

Charty. Ciągle nie wiemy, kim one są.
Szukałem kiedyś wzmianek na ich temat w Atlasie Istot
Magicznych. W Słowniku Chazarskim znalazłem zaledwie kilka drobnych i
lapidarnych dowodów na ich istnienie. Ich status ontologiczny do dzisiaj
jest – najogólniej rzecz ujmując – rozchwiany.
Czasami, kiedy odkładam na bok zgromadzone woluminy i wydaje mi
się, że trzymam już byka za rogi, że już wiem, kim one są wtedy – po
zaledwie chwili – zgromadzone twarde dane wymiękają. Poszukiwania
rozpoczynam od nowa.
Długo myślałem, że są rodzajem mitycznego minotaura, magicznego
jednorożca. Chodzą z nosem przy ziemi, węszą. Kiedy biegają ich nogi
zaledwie muskają ziemię.
Zdarza się, że poczują zew krwi i wtedy są nieustępliwe. Wtedy
objawia się cała ich organiczność. Wszystko, co do życia potrzebne,
wszystkie soki życiowe i całe paliwo czerpią z ziemi.
Bez kontaktu z ziemią zatracają swoją istotę.
Niech Was to jednak nie zwiedzie – częściej zastygają w
nieruchomych pozach. Są wtedy jak szlachetne gatunki róż – the
Huntington (sic!) Rose, Crown Princess Margareta of Sweden albo the
Pilgrim.
W tych chwilach ich organiczność zostaje zawieszona. Wtedy całą
energię i siłę czerpią z przepływających na niebie chmur. Stają się
eteryczne, trochę nieobecne.
Bardzo trudno znaleźć właściwe im miejsce. W zasadzie nie da się ich w pełni uziemić.
Stare źródła podają, że miejsce, na którym czują się najlepiej
musi być blisko ziemi, ale jednocześnie dawać powinno możliwość
zawieszenia głowy w chmurach – tak, aby czerpać mogły zarówno energię z
wnętrza ziemi i aby wiatr mógł je swobodnie owiewać. Tylko ten obieg
energii daje szansę na ich dobrostan.
Trudne to zadanie.
Źródła jednak podają, że takie zawieszenie – w idealnej odległości od ziemi i nieba – możliwe jest dzięki pufie My Dogue.
Wykrojniki do ich powstania zaginęły już wiele pokoleń temu. Podobno jednak gdzieś w Biskupicach mieszkają dwie ostatnie kaletniczki, które zazdrośnie strzegą tajemnic produkcji. Ich dane chronione są nie tylko przez RODO, ale również przez wiele mitycznych minotaurów czekających na śmiałków tuż przy wejściu na podwórze kaletniczej pracowni. Tym, którym wydaje się, że poradzą sobie z biskupickimi jednorożcami pozostanie jeszcze do pokonania ściana zbudowana z Crown Princess Agata. Do tej pory tylko jeden śmiałek pokonał tę zaporę. Blizny pozostały na jego ciele do dzisiaj. Jego dane są również chronione (przez RODO).